Zazdroszczę
ludziom, którzy potrafią marzyć.
O czymkolwiek, o
deszczu, o wietrze, o śniegu,
Czy nawet o tym,
żeby się w słońcu smażyć.
O przerywniku, by
nie żyć w ciągłym biegu.
Są ludzie, którzy
marzą o gronie znajomych.
O czasie spędzonym
na rozgrzanym piasku.
Człowiek tak często
jest doznań spragniony.
Nie poczuje
dreszczy, póki nie usłyszy wrzasku.
I ludzie tak marzą,
a ja tak zazdroszczę.
Bo mają w głowie
plany, poplątane śmiechem.
W tych planach
wszystko jest piękne, prostsze.
A ja nie potrafię
być tego typu człowiekiem.
Bo ja nie umiem
wyobrazić sobie siebie
Z grupką znajomych,
śmiejących się wspólnie
Podczas leżenia pod
pięknym, nocnym niebem.
Nie umiem o tym
myśleć, nawet tak ogólnie.
To nie moje
marzenia, ja takich nie snuję.
Moje są całkiem
inne, niepodobne do pozostałych.
Dlaczego? Nie wiem,
sama tego nie pojmuję.
Nie widzę w
zachowaniu żadnych punktów stałych.
Podczas gdy inni w
marzeniach śmieją się codziennie.
Oglądają zachody
słońca czy pielą swe ogródki.
Ja w marzeniach po
prostu, tak jak kwiat nie więdnę.
Bo w moich
marzeniach nie czuję takiej pustki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz