Miałam dzisiaj sen, był trochę dziwny.
Jak co ranek, mój pies mnie przywitał.
Oczy jego miały kolor ciemny, piwny.
I tak siedział, siedział i nagle spytał.
No właśnie, spytał, tutaj jest zagadka.
Ja tu w ciężkim szoku, chwilę nie mówię nic.
Pies dalej pyta, czy dostanie kawałek jabłka.
Rzucam mu kawałek i znów pod kołdrę hyc.
Kładę się na chwilę, ale słońce dawno w górze,
Dobija się przez okno, nie daje mi spać.
Rozpoczynam więc podróże.
Do łazienki i lodówki, ale i tak trzeba wstać.
Zwlekam się dzielnie z łóżka, choć wciąż bym pospała.
Sprawdzam, czy ktoś czasem przez noc nie napisał.
Faktycznie, jakaś wiadomość w skrzynce odbiorczej została.
A obok wiadomości, zdarzenia, jakby ktoś testament spisał.
Gdzieś tam, poza Polską, ktoś do siebie strzela.
Tutaj, już w granicach, nożem atakuje.
Ktoś gdzieś w lesie świętuje urodziny Hitlera,
Ojciec kłóci się z matką, bo dziecko "wariuje".
Tutaj gdzieś był zamach, ludzie zginęli.
Tu dostajesz w twarz za swoje przekonania.
W rejestrach miliony ludzi, którzy zaginęli.
W domach dzieci zostawione same w obliczu dorastania.
Ciągle gdzieś się słyszy o nowych tragediach.
Coraz więcej człowiek wyrządza krzywdy człowiekowi.
Jesteśmy uzależnieni od informacji w mediach.
Wierzymy pierwszemu lepszemu pseudo-prorokowi.
A ja siedzę, oczy zaciśnięte, aż sprawia to ból.
Myślę o gwałtach, rozbojach, niespokojnym śnie.
Myśli w głowie niszczące, jak szarańczy rój.
I udaję, że mój sen (koszmar?) nie skończył się na gadającym psie.
wtorek, 30 lipca 2019
czwartek, 11 lipca 2019
Proces uczuć
Po co mówić o
miłości, kiedy nie stać nas na przyjaźń?
Po co mieszać sobie
w głowie, w której już jest namieszane?
To jak szukanie
klucza z furtki, gdy otwarty jest już wyjazd.
Jak szukanie drogich
ofert, gdy nas nie stać na mieszkanie.
Przecież wiem, jak
to się skończy, znam ten schemat dosyć dobrze.
Niby coś się może
zmienić, ale po co sprawdzać w sumie?
Po co wciąż
naciągać linkę, patrząc które z nas się oprze?
Patrząc które z
nas przemówi, które z nas zrozumie.
Nawet jeśli przez
czas cały każde z nas byłoby geniuszem,
Wskaźnik
inteligencji nie mieściłby się w skali,
Każde z nas miałoby
piękną twarz i piękną duszę,
W obliczu uczucia
bylibyśmy idiotami.
Bo mogę się
nauczyć każdego pojedynczego teorii słowa.
Mogę je studiować,
jak studiuję twoje ruchy.
Być może rozróżnić
prawdę i to, co podpowiada głowa.
Ale co nie zrobić,
i tak usłyszę zarzuty.
„Kobieta w wieku
średnim, żyjąca tylko z psem.
Nie pozwoliła się
kochać, choć miłość dać chciała.
Nie wchodząca w
związki nigdzie poza snem.
Przegapiła życie,
bo za bardzo się bała.”
Tam wyroku mi nie
dadzą, bo już dawno zapadł.
Sama go sobie
ustaliłam i konsekwentnie wymierzałam.
Każdy plan, każda
nadzieja, każdy sposób upadł.
Z własnego wyboru
samotna do końca zostałam.
„Biała kobieta,
lat 20, raz kolejny jest zraniona.
Pistoletem słów i
uczynków zaatakowana.
Rana wlotowa w
myślach została znaleziona.
Wylotowa – w
sercu. Krew wciąż jest tamowana.”
Tak by brzmiało
drugie moje oskarżenie.
Tutaj już dostałam
srogi wyrok od kogoś z droższych pokoi:
Natrętne myśli,
chłód zranionego narządu i cierpienie.
Na czas
nieokreślony. Przynajmniej aż się zagoi.
Subskrybuj:
Posty (Atom)