wtorek, 30 lipca 2019

Sen dzisiejszego świata

Miałam dzisiaj sen, był trochę dziwny.
Jak co ranek, mój pies mnie przywitał.
Oczy jego miały kolor ciemny, piwny.
I tak siedział, siedział i nagle spytał.
No właśnie, spytał, tutaj jest zagadka.
Ja tu w ciężkim szoku, chwilę nie mówię nic.
Pies dalej pyta, czy dostanie kawałek jabłka.
Rzucam mu kawałek i znów pod kołdrę hyc.
Kładę się na chwilę, ale słońce dawno w górze,
Dobija się przez okno, nie daje mi spać.
Rozpoczynam więc podróże.
Do łazienki i lodówki, ale i tak trzeba wstać.
Zwlekam się dzielnie z łóżka, choć wciąż bym pospała.
Sprawdzam, czy ktoś czasem przez noc nie napisał.
Faktycznie, jakaś wiadomość w skrzynce odbiorczej została.
A obok wiadomości, zdarzenia, jakby ktoś testament spisał.
Gdzieś tam, poza Polską, ktoś do siebie strzela.
Tutaj, już w granicach, nożem atakuje.
Ktoś gdzieś w lesie świętuje urodziny Hitlera,
Ojciec kłóci się z matką, bo dziecko "wariuje".
Tutaj gdzieś był zamach, ludzie zginęli.
Tu dostajesz w twarz za swoje przekonania.
W rejestrach miliony ludzi, którzy zaginęli.
W domach dzieci zostawione same w obliczu dorastania.
Ciągle gdzieś się słyszy o nowych tragediach.
Coraz więcej człowiek wyrządza krzywdy człowiekowi.
Jesteśmy uzależnieni od informacji w mediach.
Wierzymy pierwszemu lepszemu pseudo-prorokowi.
A ja siedzę, oczy zaciśnięte, aż sprawia to ból.
Myślę o gwałtach, rozbojach, niespokojnym śnie.
Myśli w głowie niszczące, jak szarańczy rój.
I udaję, że mój sen (koszmar?) nie skończył się na gadającym psie.

czwartek, 11 lipca 2019

Proces uczuć

Po co mówić o miłości, kiedy nie stać nas na przyjaźń?
Po co mieszać sobie w głowie, w której już jest namieszane?
To jak szukanie klucza z furtki, gdy otwarty jest już wyjazd.
Jak szukanie drogich ofert, gdy nas nie stać na mieszkanie.
Przecież wiem, jak to się skończy, znam ten schemat dosyć dobrze.
Niby coś się może zmienić, ale po co sprawdzać w sumie?
Po co wciąż naciągać linkę, patrząc które z nas się oprze?
Patrząc które z nas przemówi, które z nas zrozumie.
Nawet jeśli przez czas cały każde z nas byłoby geniuszem,
Wskaźnik inteligencji nie mieściłby się w skali,
Każde z nas miałoby piękną twarz i piękną duszę,
W obliczu uczucia bylibyśmy idiotami.
Bo mogę się nauczyć każdego pojedynczego teorii słowa.
Mogę je studiować, jak studiuję twoje ruchy.
Być może rozróżnić prawdę i to, co podpowiada głowa.
Ale co nie zrobić, i tak usłyszę zarzuty.
„Kobieta w wieku średnim, żyjąca tylko z psem.
Nie pozwoliła się kochać, choć miłość dać chciała.
Nie wchodząca w związki nigdzie poza snem.
Przegapiła życie, bo za bardzo się bała.”
Tam wyroku mi nie dadzą, bo już dawno zapadł.
Sama go sobie ustaliłam i konsekwentnie wymierzałam.
Każdy plan, każda nadzieja, każdy sposób upadł.
Z własnego wyboru samotna do końca zostałam.
„Biała kobieta, lat 20, raz kolejny jest zraniona.
Pistoletem słów i uczynków zaatakowana.
Rana wlotowa w myślach została znaleziona.
Wylotowa – w sercu. Krew wciąż jest tamowana.”
Tak by brzmiało drugie moje oskarżenie.
Tutaj już dostałam srogi wyrok od kogoś z droższych pokoi:
Natrętne myśli, chłód zranionego narządu i cierpienie.
Na czas nieokreślony. Przynajmniej aż się zagoi.