Po co mówić o
miłości, kiedy nie stać nas na przyjaźń?
Po co mieszać sobie
w głowie, w której już jest namieszane?
To jak szukanie
klucza z furtki, gdy otwarty jest już wyjazd.
Jak szukanie drogich
ofert, gdy nas nie stać na mieszkanie.
Przecież wiem, jak
to się skończy, znam ten schemat dosyć dobrze.
Niby coś się może
zmienić, ale po co sprawdzać w sumie?
Po co wciąż
naciągać linkę, patrząc które z nas się oprze?
Patrząc które z
nas przemówi, które z nas zrozumie.
Nawet jeśli przez
czas cały każde z nas byłoby geniuszem,
Wskaźnik
inteligencji nie mieściłby się w skali,
Każde z nas miałoby
piękną twarz i piękną duszę,
W obliczu uczucia
bylibyśmy idiotami.
Bo mogę się
nauczyć każdego pojedynczego teorii słowa.
Mogę je studiować,
jak studiuję twoje ruchy.
Być może rozróżnić
prawdę i to, co podpowiada głowa.
Ale co nie zrobić,
i tak usłyszę zarzuty.
„Kobieta w wieku
średnim, żyjąca tylko z psem.
Nie pozwoliła się
kochać, choć miłość dać chciała.
Nie wchodząca w
związki nigdzie poza snem.
Przegapiła życie,
bo za bardzo się bała.”
Tam wyroku mi nie
dadzą, bo już dawno zapadł.
Sama go sobie
ustaliłam i konsekwentnie wymierzałam.
Każdy plan, każda
nadzieja, każdy sposób upadł.
Z własnego wyboru
samotna do końca zostałam.
„Biała kobieta,
lat 20, raz kolejny jest zraniona.
Pistoletem słów i
uczynków zaatakowana.
Rana wlotowa w
myślach została znaleziona.
Wylotowa – w
sercu. Krew wciąż jest tamowana.”
Tak by brzmiało
drugie moje oskarżenie.
Tutaj już dostałam
srogi wyrok od kogoś z droższych pokoi:
Natrętne myśli,
chłód zranionego narządu i cierpienie.
Na czas
nieokreślony. Przynajmniej aż się zagoi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz