czwartek, 11 lipca 2019

Proces uczuć

Po co mówić o miłości, kiedy nie stać nas na przyjaźń?
Po co mieszać sobie w głowie, w której już jest namieszane?
To jak szukanie klucza z furtki, gdy otwarty jest już wyjazd.
Jak szukanie drogich ofert, gdy nas nie stać na mieszkanie.
Przecież wiem, jak to się skończy, znam ten schemat dosyć dobrze.
Niby coś się może zmienić, ale po co sprawdzać w sumie?
Po co wciąż naciągać linkę, patrząc które z nas się oprze?
Patrząc które z nas przemówi, które z nas zrozumie.
Nawet jeśli przez czas cały każde z nas byłoby geniuszem,
Wskaźnik inteligencji nie mieściłby się w skali,
Każde z nas miałoby piękną twarz i piękną duszę,
W obliczu uczucia bylibyśmy idiotami.
Bo mogę się nauczyć każdego pojedynczego teorii słowa.
Mogę je studiować, jak studiuję twoje ruchy.
Być może rozróżnić prawdę i to, co podpowiada głowa.
Ale co nie zrobić, i tak usłyszę zarzuty.
„Kobieta w wieku średnim, żyjąca tylko z psem.
Nie pozwoliła się kochać, choć miłość dać chciała.
Nie wchodząca w związki nigdzie poza snem.
Przegapiła życie, bo za bardzo się bała.”
Tam wyroku mi nie dadzą, bo już dawno zapadł.
Sama go sobie ustaliłam i konsekwentnie wymierzałam.
Każdy plan, każda nadzieja, każdy sposób upadł.
Z własnego wyboru samotna do końca zostałam.
„Biała kobieta, lat 20, raz kolejny jest zraniona.
Pistoletem słów i uczynków zaatakowana.
Rana wlotowa w myślach została znaleziona.
Wylotowa – w sercu. Krew wciąż jest tamowana.”
Tak by brzmiało drugie moje oskarżenie.
Tutaj już dostałam srogi wyrok od kogoś z droższych pokoi:
Natrętne myśli, chłód zranionego narządu i cierpienie.
Na czas nieokreślony. Przynajmniej aż się zagoi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz